środa, 19 listopada 2014

POCZTÓWKI Z LATA

Najwyższy czas wystawić łeb spod listopadowej pierzyny... Wysyłam pocztówki z lata.


Pocztówka pierwsza. Tatry.

Sutereny nieba. Wyrwane z czasu. Ze słów. Ich kształty obrysowane są pięciolinią palców. Zamknięte peleryną z rzęs. Wiwatujący Kościelec. Obłe misy Granatów. Pięść Mnicha. Wychylający się z kobaltu Krywań.Tyle razy obejmowałam martwy kamień...

Pocztówka druga. Florencja.

Granatowe wzgórza obejmują miasto. Nierealne jak niebieskie konie na obrazach Uccello. Na ulicach snuje się zapach pomarańczy i farb. On opowiada o Caravaggio. Ona zachwyca się Botticellim. Giotto i Pierro De la Francesco mieszają zaprawę w kotle czasu. Chłód katedry. Plafony zamiast chmur.

Pocztówka trzecia. Wenecja.

 Trzy kolory. Czerń: koty, gondole i oczy weneckich gondolierów. Złoto: bizantyjskie w katedrze św. Marka,  sierpniowe – w rdzawej nitce włosach. Czerwień: pływające ściany i okiennice, dostawcy warzyw, wino na brzegu jednej z ulic.

Pocztówka czwarta. Gdańsk. 

Świst gotyku w chmurach. Bramy pełne Bacha i Vivaldiego.Tramwaj o czwartej nad ranem. Z mgły. Różowy, żółty i niebieski. Z tramwaju prosto w świt.


Przedrzeć się na drugą stronę mostu. W pociągnięciach pędzla. W uderzeniu migawki. W kilku kroplach tuż nad wargą. Obejmując kamień i wodę. Rozrywając hausty powietrza. Pulsującym mięśniem na drzewie nocy kołysać czas. Nazwać to zaledwie przedsionek wyobraźni. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz