Pocztówka pierwsza. Tatry.
Sutereny nieba. Wyrwane z czasu. Ze słów. Ich kształty
obrysowane są pięciolinią palców. Zamknięte peleryną z rzęs.
Wiwatujący Kościelec. Obłe misy Granatów. Pięść Mnicha. Wychylający się z kobaltu Krywań.Tyle
razy obejmowałam martwy kamień...
Pocztówka druga. Florencja.

Pocztówka trzecia. Wenecja.
Trzy kolory. Czerń: koty,
gondole i oczy weneckich gondolierów. Złoto: bizantyjskie w katedrze św.
Marka, sierpniowe – w rdzawej nitce włosach. Czerwień: pływające ściany i okiennice, dostawcy warzyw, wino na brzegu jednej z ulic.
Pocztówka czwarta. Gdańsk.
Świst gotyku w chmurach. Bramy pełne Bacha i Vivaldiego.Tramwaj o
czwartej nad ranem. Z mgły. Różowy, żółty i niebieski. Z tramwaju prosto w świt.
Przedrzeć się na drugą stronę
mostu. W pociągnięciach pędzla. W uderzeniu migawki. W kilku
kroplach tuż nad wargą. Obejmując kamień i wodę. Rozrywając
hausty powietrza. Pulsującym mięśniem na drzewie nocy kołysać
czas. Nazwać to zaledwie przedsionek
wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz