poniedziałek, 5 lutego 2018

WYSTARCZY SAMA DROGA



Obejmujesz kubek z herbatą. Gliniany. Siermiężny. Parzy. Oszołamia cię myśl, że możesz po prostu siedzieć, pić herbatę i patrzeć jak śniegowe pióra nakrywają drzewa futrem bezczasu. Ta myśl całkowicie nokautuje nieprzespaną noc, tyranię bulgoczących jelit, próbujące dobrać się do ciebie litanie ważnych spraw. Jesteś. W czasie, który jest ci dany. W przestrzeni, która jest ci dana. I to wystarczy.

Nieoczekiwana porcja ciszy jest jak narkotyk. Nawet mała dawka rozpruwa twój świat na wylot. Wyrywa cię w krainy, które ledwie pamiętasz. W czas, który nie mieście się na zegarowej tarczy. Świadomość, że nagle stałaś się panią swojej czasoprzestrzeni podcina ci kolana.

Siadasz, próbując przekonać się czy to rzeczywiście prawda. Na twoich kolanach natychmiast sadowi się kot. Głaskanie jego jedwabistego futra jest twoją pierwszą lekcją. Jest cierpliwym nauczycielem. Nie pozwala ci gapić się na brudną podłogę. Mruczeniem odciąga cię od zlewu pełnego brudnych naczyń. Uczy cię nicnierobienia.

Lekcja druga. Pies spogląda na ciebie swoimi miodowymi oczami. Opatulasz się w wełnianą zbroję. Otwierasz drzwi. Ostro w górę między bukami. Kolor miedzi przebija szarość i drobiny śniegu. Młode buki nie zrzucają liści na zimę. Rozbijają monochromowy krajobraz. Idziesz na łąkę. Twoją łąkę. Miejsce rozmów z samą sobą. Walk. Upadków. Wstawania z kolan. Miejsce rodzenia się nowych światów. Granatowe góry oplatane żyłkami słonecznego światła są twoimi świadkami. Słuchają twojej spowiedzi.
Lekcja trzecia. Wracasz do domu i uwalniasz podchodzące ci pod gardło łzy. Lekcja oczyszczenia.

Lekcja czwarta. Gdy wypłynie ostatnia łza przychodzi siła. Dzięki niej jesteś też pracą. Tą, którą uczy cię serce.

Lekcja piąta. Cisza zaprasza muzykę. Śpiewasz na całe gardło. Wybudzasz uśpione zmysły. Ciało przeciąga się życiem.

W tej nagiej chwili nie posiadasz niczego oprócz poczucia jedności z tym co jest ci dane. Zwykłe zimowe przedpołudnie. Las. Opruszone wzgórza. Nagie namiona drzew. Cisza, która przygarnia tumult uczuć. Pozwala ci je zrozumieć. Pozwala ci stanąć z życiem twarzą w twarz.

Dotykasz tej chwili jak płatka śniegu. Strach i zachwyt jednocześnie. Piękno, które podchodzi pod gardło. Rani lecz budzi z otępienia. Ciska pod nogi tęsknotę. Wyskakujesz z rozpędzonego pociągu codzienności. Uderzasz twarzą w ciszę. Płynie oddechem, którym przecinasz zmrożone tafle powietrza. Idziesz drogą, na której uwięziłaś swój czas. Nie ma celu tej podróży. Wystarczy sama droga.