piątek, 29 kwietnia 2016

DZIURKA OD KLUCZA

Opada na ciebie cisza. Znienacka. Jak deszcz albo sen. Jeszcze nie umiesz jej przyjąć. Wciąż poorana sieczką uporczywych obrazów i słów - walczysz. Wiesz jednak, że wkrótce je pokonasz. Wypijesz napar z esencji chwili. Położysz głowę na mchu i będziesz patrzeć na koniuszki drzew. Chmury narysują krąg. Wytniesz z niego dziurkę od klucza. I otworzysz drzwi.

Gdy uchylisz je na oścież, wiatr dotknie twoich policzków i ramion. Pokaże ci gdzie szukać. Poczujesz intensywność. Pączki drzew. Trawy. Młode liście brzozy. Szaleństwo psa. Wrzask potoku i muzyka. Przed tobą polana cudów. Nieoczekiwana samotność – dar.

Długi spacer wzdłuż wąwozu aż do rzeki. Potem rower z ośnieżoną Śnieżką w tle. Gdy wracasz dzielisz się kolacją z psem. Nasycona pięknem, nie czujesz głodu. Nie zapalasz światła. Zanurzasz się w zmierzch. Okutana kocem zwijasz się w ślimaka. Nalewasz sobie kieliszek czerwonego wina. Pies grzeje ci stopy, od czasu do czasu próbując je lizać. Przełykasz jeszcze kilka skrawków muzyki, którą karmiłaś się przy kolacji. Pozwalasz by zmęczenie opadało powoli i niedotkliwie. Czujesz wdzięczność. Tak mocną, że chcesz ją wykrzyczeć.

Dwa dni bez męża i dzieci. Uważnie i powoli. Wracasz sobą do siebie.