poniedziałek, 10 lutego 2014

TAKI OBRAZEK

Byłam dziś z dziećmi nad rzeką. Złote cielce słonecznego światła były wyjątkowo dorodne i hojne. Para łabędzi pływała tam gdzie każdego popołudnia od połowy listopada. Zadarliśmy głowy w górę. Trzy kaczki przecięły niebo srebrnym splotem lotek. Trawy wyrosły znienacka z rudości, nabierając lnianego odcienia. Łowiłyśmy z Żabą ryby, (ktoś postronny mógłby pomyśleć, że to kamyki). Niki polował na bizony (nie były zbyt ruchliwe i przypominały nieco wielkie korzenie wykarczowanych pni drzew). Potem natknęliśmy się na tajemnicze nasiona przypominające koronkową robotę hafciarki z Łowicza.  Żaba biegła z góry na pazury z gębą umazaną niebem.  Niki pognał przez pola. Chwilę później zobaczyłyśmy z Żabą jego turkusową bluzę uczepioną ramion potężnej topoli jakieś osiem, siedem metrów nad ziemią. To jego miejsce. Tam budzi się ze swoich małości, łapie mocne hausty powietrza i nasącza duszę i oczy Bogiem. ( Pewnie mogłabym go powstrzymać przed drapaniem się na takie wysokości ale myślę, że musiałabym odrąbać mu wtedy świeżo wyrośnięte skrzydła).

Taki obrazek. Wysączony z krwiobiegu codzienności naparstek piękna. Po zalanej łzami czarnej niedzieli raz jeszcze szczęście złapane na gorącym uczynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz