piątek, 24 października 2014

WIĘZI ŚWIATŁO KAWAŁKAMI CIENIA

Jadąc pociągiem ukrywasz się w szczelinie czasu. Sączy się przez nią światło, w którym widzisz obrazy bliskie lecz zupełnie nowe. No właśnie. Obrazy. Patrzę na opatulone kożuchem chmur drzewa i widzę miasto, a w nim Jakuba. Kim jest?

Jakub jest aniołem. To nie jest jego miejsce ani jego czas. A jednak przyplątał się tutaj. Siedzi na ławce i pozwala by jego nierealne ciało nasiąkało mgłą i deszczem. Myśli o słońcu. Chciałby poczuć rozgrzaną skórę. Nasycić się tym co niedostępne. Dotykiem. Smakiem. Bólem. Jest mistrzem wyobraźni. Kocha tak, jak nikt inny. A przecież nie pokochał nikogo. Żadnych dłoni. Żadnego imienia. Tylko niema wola. Napięte skrzydła ukryte pod łopatkami.

W kałuży pod nogami Jakuba taplają się już żaby. Ale on uparcie siedzi dalej. Marzy o słońcu. Pragnie go tak jak kobietę, której nigdy nie posiadł. Albo zapach, którego nigdy nie umiał poczuć. Patrzy na ulice. Na walające się śmieci. Rozkładające się resztki spojrzeń. Mrówki żyjące w szparach pomiędzy płytami chodnika. Wyobraża sobie odór. Nawet ten zapach mógłby być droższy niż jego brak.
Jakub wpada w nałóg. Każdego ranka siada na ławce. Słucha rozmów. Jeśli to możliwe, wybiera zawsze osłonecznione miejsce. Wyobraża sobie soczystość. I giętkość.

Pewnego dnia siada obok niego kobieta. Ma cienkie palce. Półprzeźroczystą skórę .Na skroni przebijają się przez nią niebieskie żyły. Jej włosy są koloru ognia. Wpuszcza w nie rój pszczół.

Kobieta odchodzi. Jakub zostaje na ławce. Pragnie teraz tylko jednego. Chce przecisnąć się przez jej granicę. Postanawia oddać własną nieśmiertelność za jeden dotyk jej cienkich palców. Każdego dnia siada w tym samym miejscu. Czeka. Więzi światło kawałkami cienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz