wtorek, 23 września 2014

MĘŻCZYZNA Z SAKSOFONEM



Wychodzi po omacku. Pośpiesznie. Jest jak spłoszony zwierz, którego zapach człowieka wygnał z ciepłej, rozkosznej kryjówki. Bliskość, nawet ta mikroskopijna i połknięta w zdumieniu, staje się ryzykiem ponad jego siły. Co właściwie ma do stracenia? Nieoczekiwaną starość? Święty spokój? Amputował kilkadziesiąt lat swojego życia. Przeżył. Czy boi się, że ktoś będzie próbował dorobić mu protezę?

Kiedy gra, stojąc na ulicy po kilkanaście godzin dziennie, czuje, że bliskość można wyłowić w jednym spojrzeniu. Mijający go ludzie mrożą go swoją nieobecnością, odwracają wzrok. Wśród tłumu zawsze jednak pojawia się ktoś, kto potrafi jednym gestem roztopić w nim cały lód. Są tacy, którzy przychodzą codziennie. Bywa, że wrzucą do puszki więcej niż mógłby oczekiwać. Rozumie, że nie może ich zawieść. Wie, że nie jest świętym.


Pewnego dnia mężczyzna kupuje garnitur i walizkę. Postanawia wyjechać. Ma dość tutejszej zimy i byle jakich promocji w biedronce. Jego miejsce na ulicy szybko zajmuje bezdomny z pudełkiem po margarynie. Mężczyzna jedzie pociągiem, ściskając w ręku pusty futerał po saksofonie. Słyszał historie ludzi, którym amputowano nogi i którzy czuli chłód i gorąco w pozbawionych ciała kończynach. Nie wierzył w nie. Dopiero teraz, pozbawiony kawałka serca rozumienie czym jest siła ludzkiej pamięci.  

1 komentarz:

  1. musnęłam już trochę twojej historii a teraz chciałabym poznać ciebie...wioletta

    OdpowiedzUsuń