wtorek, 17 czerwca 2014

BOSE CZUJE WIĘCEJ

Stopy – arcyczułe narzędzia przez cztery piąte życia wepchnięte są w pokrowce butów i pantofli. Postanawiam je uwolnić. Codziennie będę uczyć je miękkich traw, wilgotnej ziemi, balsamicznie zimnej posadzki w korytarzu, skrzypiących, ciepłych desek w sypialni, maleńkich, ostrzałek żwiru na znajomych ścieżkach, gładkiego asfaltu w drodze do warzywniaka.
Postdeszczowy, ciepły środowy przedpołudnik. Pracę zaczynam dziś w samo południe. Biorę Borysa i gnamy na bosaka nad rzekę. Ledwie wylany deszcz wykurzył ludziska w stronę ciepłych łapci i kubków z kawą. Podwinęłam nogawki spodni i plaskam w chodnikowych lilipucich kałużach (w końcu jakie kałuże mogą zrobić się od lilipuciego deszczu). Chłód wlewający się w stopy nasyca ciało energią. Biegniemy po mokrych trawach, poznając nieznane wcześniej faktury. Kująca stopy ścieżka pobudza mózg do nowych połączeń. Ucząc się kamykowych uników, przeskakuję w stronę niewielkiego lasku. Łaskocząca iglasta posadzka zachęca stopy do dalszych poszukiwań. Odkrywam mech. Ucztę dla stóp. Jest nasiąknięty wilgocią. A mimo tego wcale nie jest zimny. Ma w swojej fakturze wplątane włókna rozkoszy.
W domu odkrywam zaskakujący fakt. Moje stopy wcale nie są brudne. Umyła je mokra trawa w ogrodzie. Zastanawia mnie dlaczego wcześniej tak rzadko pozwalałam sobie na tak prostą przyjemność. Dlaczego? Latami słyszałam powtarzane jak mantrę słowa mamy: „Nie chodź na boso bo się przeziębisz”. Pamiętam jak bardzo to zdanie działało mi na nerwy. A jednak niechciane schematy potrafią wczepić się w człowieka jak kleszcz. Wykręcam główkę kleszcza z zapałem. Biegnę na bosaka po ogrodową natkę i szykuję pomidorówkę. W międzyczasie wygooglowuję co inni mają do powiedzenia na temat chodzenia na boso. Trafiam na cytat z Hipokratesa: „najlepsze buty to żadne buty.” Czytam do niego komentarz: Natura nie przewidziała dla nas butów. Na stopach umieściła receptory wszystkich narządów wewnętrznych. Pobudzanie ich w sposób naturalny poprzez chodzenie na bosaka jest najlepszym masażem dla tych punktów. Jest to potężny element leczniczy, jeden z najważniejszych i niezbędny, jeśli chcemy żyć w pełnym zdrowiu. Chodząc na bosaka nie tylko masujemy nasze punkty akupunkturowe, ale także mamy bliski kontakt z Ziemią, co pozwala nam czerpać energię bezpośrednio z Ziemi, a także utrzymać właściwą polaryzację ciała.

Po mieście buszuje halny. Cała wilgoć wsiąkła w poły jego płaszcza. Słońce osusza asfalt i kamyki. Stopy mruczą jak napęczniały ciepłem kot. Wracam z pracy z granatowymi balerinami w ręku. Ten i ów spogląda ukradkiem, od czasu do czasu sypiąc garstkę uśmiechu lub kpiny. Uczę się chodzić uważnie. Chłodne jeszcze płytki chodnika zmieniają moje stopy w detektor materiałów i faktur. Naostrzone jak ołówki zmysły rysują mapę nieznanych lądów. Zaiste. Bose czuje więcej.  
Ten wpis jest fragmentem mojej książki 52 tygodnie, która w lipcu ukaże się na półkach księgarń. 

2 komentarze:

  1. Kurcze, czuję się nieźle wkręcony. Bardzo zachęcasz :)

    No i chyba już czekam na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Na bosaka i z garściami pełnymi tremy

    OdpowiedzUsuń