Nawlekam na nitkę
szklane paciorki codzienności. Wisior wystawiam pod światło.
Odbija światy, które ledwie mogę przeczuwać. Rzeczywistość
zawsze będzie taka jaką sami sobie stworzymy. Banał. A jednak
wciąż przekonuję się o tym na nowo.
Szłam dziś
pustą, kamienistą drogą w samo południe. Słońce łagodnie
spływało mi z włosów na kark. Patrzyłam na ogromne drzewa. Łyse
olbrzymy z Tolkienowskiego Fangorn. Słuchałam muzyki. Nie trzeba
było nic więcej. Zwykła chwila odsączona z czasu. Szczęście
najprostsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz