Przepis
na bajkę: pomarańczowe światło latarni, opatulone zmierzchem drzewa, deszcz. W obcym mieście, idąc pustymi ulicach patrzę jak
zapalają się i gasną światła w oknach. Poczucie bezdomności
znika przewalone na łopatki przez zachwyt. Zmarznięty stwór z
zasupłaną zmarszczką między brwiami raz jeszcze zostaje
znokautowany przez piękno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz