Ktoś zamknął mnie w pudełku po butach. Skurczona przestrzeń.
Nawyki zamiast myśli. Chaos włazi pod powieki albo chichocze za
uchem. W zanadrzu rozpycha się łokciami jedna myśl. Uciec. Z
pudełka po butach? Za bardzo tu pachnie absurdem. Nie mając niczego
poza osaczającą mnie przestrzenią, zabieram się do partyzantki.
Na początek oczyszczanie z odbierających jasność widzenia zwałów
nagromadzonych przedmiotów. Zaczynam od ubrań. Z nienawiścią
rozpruwam wnętrzności szafy. Włączam muzykę. Tom Waits kusi
myśli Somewhere. Pognałam gościa i zaprosiłam Bacha.
Niestrudzone Koncerty Branderburdzkie ogłupiają wściekłość.
Wyłazi ze mnie i czai się po cicho w kącie. Ciskam w nią
kobaltowym swetrem. Niebieski wycisza.
Postanawiam wbrew swojej naturze działać sprawnie i metodycznie. Szykuję zielone i granatowe worki. W zieleń pakuję rzeczy do oddania. W granat ciskam to co poczeka na sypiące śniegiem granatowe kożuchy. Im więcej w worach tym większa lekkość w głowie. Stopy też robią się jakieś lżejsze. Uwolnione ze zbroi wełnianych skarpet ostrożnie wyciągają czułka by wreszcie dotknąć cudownie zimnej, kamiennej podłogi. Zmieniam Koncerty Branderburdzkie na Boba Dylana. Tacham wory do garażu depcząc po drodze wilgotną, chłodną trawę.
Zapominam o operacji „szafa”. Zostaję na ogródku. Zapuszczony trawnik przygarnął bandę pokrzyw. Są całkiem ładne. Młode, ale już nie anemiczne. W sam raz na sałatkę. Nazbierałam spory pęczek. Stopy naszpikowane intensywnością doznań zapraszają mózg na endorfinowy koktail. Spryciary oszukały ból.
Ściskam w ręku srebrny nóż, wydzierając się z Janis Joplin Try
just a little bit harder. Pokrzywowy wiecheć pozwala bez
szemrania się posiekać. Dodaję jajko i własnoręcznie zrobiony
majonez. Całość posypuję kminkiem i świeżo wyhodowanym
dystansem do samej siebie. Popijam sokiem z buraka i jabłek ze
szczyptą zachwytu zmieszaną z łyżeczką dziegciu. Od czasu do
czasu odrywam się od stołu by z dumą rzucić okiem na bliki
światła w oczyszczonych jelitach szafy. Dopiero po dziesiątym
kęsie i jedenastym łyku zauważam, że pudełko po butach wcale nie
jest zamknięte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz