Przez zaparowane
okna widać trójkąt. Srebrny. Profil dachu i nieba i niewiadomej.
Szczęście można
mierzyć chęcią nieposiadania. Im mniej masz tym więcej jest w
tobie. Wolności. Przekory. Zachwytu. Na przykład śnieg. Jeden
płatek wydaje się misternym dowodem lekkości i piękna. Dodaj do
jedynki kilkanaście zer i biały puch zmieni różowe policzki w
fioletowe gliniane placki. Nie chcieć więcej niż masz. Nie żyć w poczekalni. Doceniać to co dzieje się na wyciągnięcie dłoni. Tu i teraz.
Gdy wracałam dziś ze spaceru z Jaśkiem śnieg sypnął w oczy pamięci. Znów zobaczyłam swój dom. Ten, którego już nie ma. Minął rok i miesiąc. Biel zasypała ślady. A jednak pamięć wciąż wisi na granicy ust. Garść popiołu która
przepaliła ćwierć serca. Wciąż otwieram ten sam rozdział. Czas, który strawił ogień. Czas
wysokich traw. Czas gonitwy psa. Czas pieczenia chleba. Czas
powrotów. Czas ognia w piecu. Czas muzyki. Czas białych płacht
przestrzeni. Czas bosych stóp. Czas wysokich drzew. Czas wielkiej
kłody po której balansowały bose stopy. Czas czarnego nieba
zasypanego rojem gwiazd. Czas brzuchatych dyni. Czas altany. Czas
malowania kamieni. Czas malowania drzwi. Czas pisania. Czas nazywania
rzeczy małych. Czas nadziei i czas ucieczki. Czas który odszedł i
czas który pozostał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz