Kto
kazał ci wyjść z tamtego tunelu? Słyszałaś muzykę. Uderzenia
gongów czy werble pulsującego mięśnia? Uzurpatora. Nie większego
niż twoja pięść.
Grudniowy
poranek na granicy zimy i jakiejś nieokreślonej pory roku. Sen
odkleił się od twoich powiek niespodziewanie wcześnie. Spojrzałaś
na komórkę. Zdziwiłaś się, że jeszcze nie dzwoniła. Leżałaś
chwilę, wpatrując się w ciemne okna. Co próbowałaś sobie wtedy
przypomnieć? Wstałaś by pokonać oswojoną przestrzeń w
przewidywalnej jednostce czasu. Kilka obrotów wokół własnej osi z
odbiciem w stronę łazienki, czajnika i puszki z kawą. Czy można
zabłądzić w tak prostych algorytmach?
Miałaś
spojrzeć w lustro. Unieść w lekkim zdziwieniu brwi: „To znowu
ty?” „Noc odarła cię z wszelkich pozorów.” Sięgnęłaś do
kurka z zimną wodą. Chciałaś spłukać z twarzy resztki
wczorajszego dnia. Zatrzymałaś ruch w połowie drogi. Przypomniałaś
sobie, że nie włączyłaś jeszcze czajnika. Twoje typowe ADHD.
Zrobiłaś jeden, może dwa kroki. Czas stanął gdzieś na progu
kuchni.
Kto
i kiedy kazał ci otworzyć oczy? Poczułaś ból na skraju kości
biodrowej. Musiałaś się uderzyć. Miałaś otwarte oczy ale nadal
nic nie widziałaś. Mózg pokierował nogi w stronę łóżka. Jak
długo wyczołgiwałaś się z tamtej szczeliny? Pamiętasz, że po
drugiej stronie ulicy zapaliło się światło w dwóch oknach.
Wstałaś. Wziełaś prysznic. Zakamuflowałaś trupie spojrzenie
roświetlajacym fluidem. Wypiłaś dwa łyki kawy. Wahałaś się
bardzo krótko. Usiadłaś na miętowym fotelu, (tym, którego
przytachałaś kiedyś ze śmieci). Chciałaś zadzwonić do męża.
Rozłączyłaś się po jednym sygnale. Pomyślałaś, że ta rozmowa
nie będzie dobrą historyjką na rozpoczęcie jego dnia.
Zatrzasnęłaś
drzwi by za chwilę otworzyć następne. Usiadłaś naprzeciw
niewielkiej grupki, młodych niewyspanych gęb. Potrafiłaś się z
nimi porozumiewać zabawnie i bezkonfliktowo. Podałaś im instrukcję
obsługi i białe kartki pokryte drobnym drukiem. Wyciągnęli
narzędzia do pisania. Po chwili poczułaś, że musisz wyjść.
Chciałaś poprosić by ktoś cię zastąpił. Sekretarka rzuciła ci
badawcze spojrzenie i wezwała karetkę. Czy to przypadkiem nie było
jakieś upiorne deja vu? Czy nie jechałaś już kiedyś w tamto
miejsce? Ratownik zadał ci ból zakładając wenflon, ale miał
ładne oczy i patrzył nimi jakoś dziwnie łagodnie i miękko.
Oparłaś głowę o podgłówek. Mogłaś przez chwilę nie myśleć.
Leżałaś
na łóżku przykrytym jednorazowym, zielonym prześcieradłem.
Podkręciłaś sobie sama kroplówkę. Nauczyłaś się tego już
dość dawno. Lekarz cuchnął niewyspaniem i nie patrzył ci w
twarz. Na pytanie „dlaczego” wymamrotał, że ma siedemdziesięciu
pacjentów i nie może się mną ciągle zajmować. Wtuliłaś
głowę w poduszkę pachnącą środkami dezynfekcyjnymi. Ukryłaś łzy. Tak było
zdecydowanie lepiej. Zastanawiałaś się co zrobić żeby nie czuć tego potwornego
zimna.
Wyniki
wyszły w normie. Dostałaś receptę i przykazanie by udać się do
swojego lekarza. Przebijałaś się przez labirynt korytarzy by za
szklanymi drzwiami poczuć delikatne płatki śniegu na policzkach.
Ukradkiem podniosłaś głowę i wystawiłaś język. Kropka zimna
padła martwa na czubku gorącego, arcyczułego narzędzia. Zdjęłaś
rękawiczki i złapałaś w garść jeszcze jeden płatek śniegu.
Ledwie napoczęte życie zniknęło bezszelestnie. Patrzyłaś na
tańczące przed tobą drobinki bieli i myślałaś o swoim życiu.
Czy było czymś więcej niż płatkiem śniegu na opuszkach palców
czasu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz