Lubię robić rzeczy odwrotnie. Książki czytam od końca, ulubione
poncho noszę na lewej stronie. Kiedy napisałam „52 tygodnie”
mąż żartował, że teraz będę robić wywiady i pić wódkę z
literatami w literatkach. Uśmiechnęłam się wtedy, ale w głowie
zakiełkowała mi taka myśl: Dlaczego wywiady mają być z autorami
książek, a nie z ich czytelnikami? Może i tu warto spojrzeć z
innej perspektywy. Pomyślałam i... pomysł zrealizowałam. Tak oto
powstał wywiad z czytelnikiem.
Czytelnik: T.Q (autor popularnego bloga jakchcemy.pl)
Autorka: L.P (Ludmiła Piasecka, autorka „Szklanej Szafy”
i „52 tygodni”, obecnie pracuje nad kolejną książką „52
dni”)
L.P.
Co skłoniło cię do sięgnięcia po tę właśnie książkę?
T.Q.
To taka mała układanka. Znałem
szczątki historii twojej rodziny sprzed dwóch lat z bloga wystarczy
mniej. Sporo tam było o prostocie, uważnym życiu i edukacji
domowej. Potem czytałem twój gościnny wpis i kolejne już na twoim
blogu. Spodobał mi się ten styl pisania. Kiedy dowiedziałem się o
książce, po prostu chciałem ją przeczytać.
L.P.
Pisałeś
kiedyś, że „52 tygodnie” to prawdziwy wór inspiracji.
Które
rozdziały były/są dla ciebie inspiracją?
Mój wybór ograniczyłem do pięciu. Kolejność nie ma znaczenia ważności. I tak:
1. Winylowa terapia. Uwielbiam muzykę więc ... po przeczytaniu tego rozdziału utworzyłem folder w Spotify i wrzuciłem tam większość płyt z listy
2. Jak surfować na kanapie ... czekam na odwagę u nas, taką, która popchnie nas do skakania w nieznane bez pewności co za rogiem.
3. Patent na naukę. Super
4. Świąteczna ewakuacja. Bieszczady ...
5. Historie słuchane sercem.
Mój wybór ograniczyłem do pięciu. Kolejność nie ma znaczenia ważności. I tak:
1. Winylowa terapia. Uwielbiam muzykę więc ... po przeczytaniu tego rozdziału utworzyłem folder w Spotify i wrzuciłem tam większość płyt z listy
2. Jak surfować na kanapie ... czekam na odwagę u nas, taką, która popchnie nas do skakania w nieznane bez pewności co za rogiem.
3. Patent na naukę. Super
4. Świąteczna ewakuacja. Bieszczady ...
5. Historie słuchane sercem.
L.P.
Nie spodziewałam się takiego wyboru. Nie wiem czy to przypadek, ale
większość z tych rozdziałów inspirowana była wydarzeniami
autentycznymi. Tak było na przykład w przypadku winylowej terapii -
rzeczywiście kiedyś zdarzyło mi się znaleźć płyty winylowe na
śmietniku (co prawda inne ale nie mogłam oprzeć się by przemycić
tu moje ulubione kawałki) Couchsurfing - to też ściągnięte z
naszego życia. Od lat podróżujemy korzystając z tego portalu
internetowego, choć ostatnio zmieniliśmy go na inny. Patent na
naukę jest rzecz jasna inspirowany edukacją domową. Mamy na tym
polu już pewne doświadczenie. Ale... Wracając do klejnego pytania:
Jaką
kobietą jest Majka, bohaterka „52 tygodni”?
TQ:
Majka
jest osobą, która szuka sposobu na smakowanie swojego życia. Jest
w niej dużo niezgody na otaczającą ją rzeczywistość, buntuje
się przeciwko niej, ale nie kończy się to na zwykłej krytyce. Ona
zmienia swój bunt w konkretne działania. Potrafi zdobyć się przy
tym na dystans. Myślę, że właśnie dzięki temu może rzucać
takie wyzwania życiu jakie rzuca. Jest dla mnie osobą pozytywną
poprzez odwagę, kreatywność, branie życia za rogi. Jest uparta i
wytrwała - jeżeli coś przyjdzie jej do głowy, to wiele energii
wkłada w realizację swojego pomysłu, włącznie z wmontowaniem
członków swojej rodziny w swój plan. Zwykle to ona ciągnie resztę
'domowego ludku' za sobą - taki mam jej obraz u siebie. Kreatywność
i kolejne wyzwania powodują, że tworzy zaskakujące sytuacje dla
swoich bliskich. Sytuacje, które są ostatecznie pozytywne (nawet
mimo wcześniejszych oporów towarzystwa). Sytuacje zarówno w
relacji ona - dzieci i mąż jak i te „sensualne” ona-mąż.
L.P.
No właśnie, a jak odebrałeś te, jak to nazwałeś „sensualne”
relacje ona – mąż?
Było
ich więcej niż się spodziewałem, zanim
zacząłem czytać książkę. Odnoszę to do jakichś swoich
wyobrażeń i to mnie zaskoczyło. To może wynikać poniekąd z
specyfiki mojego czytelnictwa i doboru książek do czytania w
ostatnim czasie.
Nie podam Ci jednego opisu - nie potrafię, ale za to napiszę zgodnie z moim odczuciem, że fajnie jest to wkomponowane w całość. Pamiętam też, że czytając miałem taką myśl, że jeżeli ktoś chciałby zrobić film na bazie 52 tygodni, to mógłby powstać taki, który byłby 'od 18' - to byłaby moim zdaniem kwestia sposobu przedstawienia choćby scen erotycznych.
Może tak napiszę: te sceny są wymyślone sugestywnie i działają na wyobraźnię.
Nie podam Ci jednego opisu - nie potrafię, ale za to napiszę zgodnie z moim odczuciem, że fajnie jest to wkomponowane w całość. Pamiętam też, że czytając miałem taką myśl, że jeżeli ktoś chciałby zrobić film na bazie 52 tygodni, to mógłby powstać taki, który byłby 'od 18' - to byłaby moim zdaniem kwestia sposobu przedstawienia choćby scen erotycznych.
Może tak napiszę: te sceny są wymyślone sugestywnie i działają na wyobraźnię.
L.P.
Film? No to teraz połechtałeś moje „ego”
T.Q.
Uważam, że że film mógłby powstać. Jak zwykle żaden za mnie
specjalista, ale mam przeczucie, że 52 to dobry koncept na film.
L.P.
A
jak odebrałeś warstwę językową książki? Czy masz jakiś
ulubiony fragment tekstu?
Nie
jestem fachowcem od języka, więc mogę opierać się tylko moich
odczuciach.
Potwierdzam to co już kiedyś napisałem - podoba mi się taki styl pisania. Szczególnie chyba fajnie wymyślane połączenia przymiotników z rzeczownikami (epitety?), często takie zaskakujące, niespotykane a jednocześnie (dla mnie) piękne.
Zapamiętałem też jakieś drobne rzeczy, które mi przeszkadzały - ale to efekt subiektywnego spojrzenia. Na przykład nie spodobało mi się określenie: itede itepe.
Nie potrafię podać określonego fragmentu. Książkę mam w głowie jako pewną całość. I tak naprawdę z każdego rozdziału pewnie mógłbym wybrać jakiś fajny językowo dla mnie fragment.
Potwierdzam to co już kiedyś napisałem - podoba mi się taki styl pisania. Szczególnie chyba fajnie wymyślane połączenia przymiotników z rzeczownikami (epitety?), często takie zaskakujące, niespotykane a jednocześnie (dla mnie) piękne.
Zapamiętałem też jakieś drobne rzeczy, które mi przeszkadzały - ale to efekt subiektywnego spojrzenia. Na przykład nie spodobało mi się określenie: itede itepe.
Nie potrafię podać określonego fragmentu. Książkę mam w głowie jako pewną całość. I tak naprawdę z każdego rozdziału pewnie mógłbym wybrać jakiś fajny językowo dla mnie fragment.
L.P.
Czy
Majka ma według ciebie poczucie humoru?
Myślę,
że na pewno. Ale nie jest typem „żartownisia”. To raczej
suptelny, ironiczny humor, często mocno związany z warstwą
językową książki.
L.P.
Dla kogo według ciebie skierowana jest ta książka?
To
nie jest książka
do czytania 'powieściowego'. To jest książka, która ma szanse
sprowokować do myślenia, do zastanawiania się nad tym co robię w
życiu i jak to robię. Do poszukiwań lepszego, bardziej świadomego
przeżywania swojego czasu. Może stać się inspiracją do
wprowadzenia konkretnych pomysłów do własnego życia. Nie tylko
dla czytelniczek jak sugeruje notka na okładce,czego ja jestem
dowodem.
Ja zakochałam się w Twojej książce:) przeczytałam w dwa dni, rodzina często musiała się dopominać o jedzenie...myślałam i czytałam... napiszę o niej na swoim blogu, bo jest wspaniała:) Gratuluję!
OdpowiedzUsuńWitaj, dziękuję serdecznie za ciepło i dużą dawkę motywacji. Twój komentarz pojawił się dokładnie w momencie gdy potrzebowałam takich słów (dzieci z rota -wirusem, ja z chaosem i bezradnością, łzy wciśnięte pod powieki) Zajrzałam na twojego bloga - ja też kocham kwiaty (zwłaszcza polne) i hurtowo pożyczam książki dla dzieci. A swoją drogą kwiaty warte są marzeń :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńSiedzę sobie w stolicy mgieł, przenikającej wilgoci i wszechobecnej politycznej poprawności, i marzę o lesie tuż za domem, w którym można by wyczyniac "nieprzystojne brewerie" (jak określiłaby bieganie boso moja babka).
Dziękuję Ci za cudowna, ciepła książkę, pełna moich ulubionych filmów, smaków i zapachów (a mojej lokalnej bibliotece, za to, że ja kupila).
A.
Hej,
OdpowiedzUsuńSiedzę sobie w stolicy mgieł, przenikającej wilgoci i wszechobecnej politycznej poprawności, i marzę o lesie tuż za domem, w którym można by wyczyniac "nieprzystojne brewerie" (jak określiłaby bieganie boso moja babka).
Dziękuję Ci za cudowna, ciepła książkę, pełna moich ulubionych filmów, smaków i zapachów (a mojej lokalnej bibliotece, za to, że ja kupila).
A.
To ja dziękuję. Twój komentarz jest jak mocny uścisk i filiżanka ulubionej herbaty w mroźne popołudnie. Dziękuję, że zechciałaś napisać i podzielić się ze mną tymi myślami. To motywuje. A tej motywacji potrzebuję teraz bardzo, bardzo. W tym domu pod lasem, gdzie biega się na boso nie jest teraz łatwo. Tęskni się tutaj za pisaniem i trudno tej tęsknocie znaleźć ujście. Dlatego raz jeszcze ciepło i serdecznie dziękuję Ci Dobra Duszo.
OdpowiedzUsuń