Kolejny fragment z serii retrospekcje. "Protezownia". Książka niedokończona. Czeka na swój czas. Wiem, że do niej wrócę, dokończę pisać i czuję, że może uda mi się ją wydać. Fragment jest niewielkim puzzlem z tekstu zatytułowanego "Hemofilia". Pisząc inspirowałam się prawdziwą osobą i wydarzeniami z nią związanymi, o których czytałam kilka lat temu.
**
Obudził
się, ale udawał, że śpi. Czekał aż wyjdzie. Potrzebował czasu
by raz jeszcze zobaczyć jej piersi, brzuch, stopy z niewielkim
tatuażem w kształcie trzech splatających się linii. Chciał raz
jeszcze dotknąć tych stóp. Przejechać palcem wzdłuż linii
kostki do kolana. Potem zanurzyć rękę w jej uda. Nie próbował
wyjść poza tę chwilę. Wiedział, że nie jest dla niej niczym
więcej niż łykiem mocnej kawy po nieprzespanej nocy. Wiedział, że
musi stanąć na nogi. Była wątłym drzewem na piaszczystym,
pooranym wiatrami wzgórzu. Potrzebowała go.
Wrósł
w swoją samotność jak nieobcinany paznokieć w skórę. Taka
samotność przecięta zbyt nagle, zbyt nieoczekiwanie, potrafi
krwawić. Przez te wszystkie lata jego serce nabawiło się
hemofilii. Trzymał je w precyzyjnie zbudowanej skorupie, która
pękła przez kilka ruchów ust i bioder.
Kiedy
odebrano mu „Okruch” znikł z miasta z linką w plecaku. Czuł,
że odebrano mu wszystko z wyjątkiem możliwości śmierci. Tą
jedną decyzję mógł podjąć sam. Świadomość wyboru zadziałała
na niego jak pokusa. Chciał podarować sobie dramatyczny i
niebanalny koniec. Pojechał w góry. Zatrzymał się nad niewielką
rzeką, zdjął buty i zamoczył nogi w lodowatej wodzie.
Przenikający ciało chłód wbijał się ostrymi krawędziami w jego
nerwy. Czuł mocny, przeszywający ból. Realność tego bólu
paradoksalnie zadziałała jak środek znieczulający. Nie czuł nic
z wyjątkiem tego co działo się tu i teraz. Po jakimś czasie wyjął
z wody czerwone, zmrożone nogi. Założył buty i zaczął iść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz