Prawie
listopadowa mgła natchnęła mnie by odkurzyć stare teksty. Zacznę
od fragmentu Szklanej Szafy wydanej jako ebook przez wydawnictwo ebookowo.
**
Jakub patrzył na
gołębie przecinające białą płachtę nieba. Widział cienie
ścigające się ze światłem. Zobaczył kontur. Światło złapane
w miedzi. Kosmyk na oczach. Usiadła. Naprzeciw. Nie mógł przestać
udawać. Patrzyła przez okno. Widział kontur. Światło złapane w
miedzi. Kosmyk na oczach. Odwrócił się nagle. Zatrzymał jej
wzrok.
Jest
jak mgła. Pomyślał o rzece tuż po świcie. Chciał usłyszeć jej
głos. Czuł że jest zwinięta w kilkadziesiąt warstw. Podejrzewał,
że ma zimne ręce. Miała zniszczoną skórzaną walizkę. Kątem
oka zobaczył kartkę z nazwiskiem. Calypso.
To chyba imię? Nic więcej. Bez adresu. Chciał usłyszeć jej głos.
- Mógłby mi pan
pomóc z tą walizką? Proszę pana, mógłby pan. - przerwała jego myśli prawie szeptem.
Jakub wytarł
dłonie o spodnie. Były spocone i ciepłe. Przerzucił walizę i
poczuł jej zapach. Zapach rzeki i czegoś jeszcze.
-
To pani imię Calypso. - spytał. Nigdy takiego nie spotkałem.- ich oczy zderzyły się z czubkami ich butów.
- Imię jest
historią. - spojrzała mu w oczy i prawie natychmiast odwróciła wzrok. - Moja historia to zapominanie. Bezskuteczne niestety.
- O czym chce pani zapomnieć?
- Chcę po prostu
nie pamiętać.
- O kim?
Milczała. Usiadł. Wyciągnął gazetę. Nie przeczytał nawet jednego zdania.
- Dokąd pani
jedzie? - wymamrotał
- Zaraz wysiadam. - pochyliła się lekko w jego stronę i uniosła kąciki ust. Tym razem poczuł zapach cynamonu.
- Ja też wysiadam. - zawahał się. - Ma
pani chwilę czasu? Chciałbym pokazać pani jedno miejsce.
- Mam ochotę na
kawę. Czy można ją kupić nad rzeką?
- Możemy kupić
w Warsie w plastikowych kubkach. Są teraz dużo lepsze. Już nie
parzą.
- OK. Nie lubię
gorącej kawy.
Wstała.
Spojrzała w lustro. Prawie natychmiast odwróciła wzrok. Jakub
pomyślał o jej piersiach. Były wielkości jabłka. Przypomniał
sobie dźwięk miażdżonego zębami miąższu. Była dość niska.
Wyobraził sobie, że śpi zwinięta w kulkę jak kot.
- Pomogę pani z
tą walizą.
- Nie trzeba. Nie
ma tam nic o co warto się troszczyć.
- Nie troszczę
się o walizkę, tylko o panią.
Uśmiechnęła
się. Ćwierćnutą.
Kim był ten
człowiek? Przypominał jej postać z niemego filmu. Nie mogła
rozpoznać jego zapachu. Nie umiała go nazwać. Tak jak nie umiała
nazwać barwy jego głosu. Widziała siebie i jego oczami widza w
kinie. Wyglądali pociesznie. Z kubkami kawy. Starą walizką.
Nieśmiałością. Skrywanym zachwytem. W tym mieście nie było jej śladów. Szła powoli
oglądając drzewa. Nie zwracała uwagi na czerwone światła. Na
ulicy złapał ją za rękę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz