Scena
pierwsza. Wysiadasz z auta. Celofan w ręku.
Kwiaty, wino, czekoladki. Na twarzy przyklejone poczucie
niekończących
się możliwości.
Strach tylko w opuszkach palców. Znokautowany. Właśnie
straciłaś
pracę. Sama wybrałaś
ten scenariusz.
Scena
druga. Siedzisz w aucie nocą.
Kaptur na głowie.
Opuchnięte oczy. Czerwony
nos. Strach dyszy ci do ucha. Na tylnym siedzeniu anioł
z diabłem walczą
już tylko dla rozrywki.
Właśnie
straciłaś
pracę. Sama wybrałaś
ten scenariusz.
Wiesz,
że musisz przygarnąć
to wszystko. Wtulić się
w rozpacz i nadzieję
jednocześnie. Czasem
wydaje ci się, że
smutek i szczęście to
siostry syjamskie. Nie potrafisz je rozdzielić,
choć wiesz, że
jesteś siłą.
Piętnaście lat w bezpiecznym kokonie. Mocna, sprężysta nić. Momentami tkana frustracją i wściekłością. Wór radości i zmęczenia. Najważniejsze sceny rozgrywały się w toalecie. Rozdziawiona gęba błyskająca śmiechem przed lustrem. Pospiesznie połykane łzy na kibelku. Wciąż nowe, młode twarze. Ich entuzjazm. Ich bezmyślna bierność. Kiedy prowadzisz ostatnie zajęcia, odkrywasz w wielu z nich niezwykłe piękno. Mówisz o marzeniach. I o tym, że kiedy zamykasz za sobą jedne drzwi, otwierasz przed sobą nowe.
Otwierasz
nowe drzwi. Zamiast pęku
kluczy, trzymasz w ręku
łańcuszek
znaków zapytania. Nie chcesz planować więc
piszesz biznesplan. Wolałabyś
poczytać książkę
więc bierzesz się
za malowanie pokoju. Robisz chleb na zakwasie lecz zamiast włożyć
brytfanki do piekarnika, zostawiasz je na stole i pieczesz okruchy z
wczorajszego ciasta. Wychodzisz na spacer z psem, ale zabierasz ze
sobą dwa koty. Kiedy
patrzysz na zanurzoną w
mgle Śnieżkę,
modlisz się był
twój mąż mógł
z tobą jeszcze wytrzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz