Wystarczy zmienić proporcje. Zobaczysz piękno błota. Kałuż.
Poczerniałych owoców dzikiej róży. Przepastnych chmur
przeganianych wiatrem. Usłyszysz tumult niebieskich przestrzeni.
Oddech przeoranej ziemi.
Umysł
jest zdartą płytą. Bez cienia refleksji zagłusza ciszę. Tę,
która dźwięczy w uszach. Której pragnęłaś i którą nie możesz
pojąć. Czas podarowany znienacka. Chcesz posiąść go na własność.
Umysł wciąż klekocze, ale otworzyłaś już bramę. Rozlewa się
przez nią rzeka światła.
Okno. Stół poplamiony woskiem. Stuletnie krzesło. Poduszka w
kwiaty. Zboże w słoju. Trzy brzozowe kłody - uśpione panny młode.
Strzelanie palącego się drewna. Pies pod nogami. Kot na kolanach.
Noc podchodzi pod gardło.
Jesteś. Chcesz ukołysać to wszystko. Zacisnąć w całość.
Przestań wreszcie próbować zrozumieć. Zacznij czuć. Tu i teraz
życie. Rozpięte przed tobą w całej swojej nagości. W zwykłym
deszczowym wieczorze. W dotyku codzienności wydartej z rozpędzonej
masy molekuł, układających się w jeden tylko wzór: muszę,
musisz, muszą.
Niczego nie musisz. Kiedy
uświadomisz sobie tę oczywistość, zabraknie ci słów, by wyrazić
miłość i wdzięczność. Będziesz milczeć. Pozwolisz by
milczenie spłynęło po twoich policzkach. Będziesz słuchać.
Pozwolisz sobie usłyszeć samą siebie. Noc stanie się porankiem.
Poranek kwitnącą jabłonią. Ty pestką od jabłka.
Serdecznie dziękuję za bloga i za ten wpis otwierający serce i 'trzecie oko'. Przez chwilę moje życie nabrało mocy i uniosło się w przestworzach. Mam nadzieję wracać do tego uczucia :).
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za to, że przez chwilę poczułam, że jest ktoś kto patrzy podobnie jak ja... To dodaje siły. Zaglądaj tu czasem, kiedy wrócisz z lasu lub świętokrzyskich bagien...
OdpowiedzUsuń