piątek, 2 grudnia 2016

TUNEL



A jednak nie starczyło światła z gór i światła z Twojej polany. Czarny czas dosiadł się znienacka. Okradł cię z samej siebie. Znów musisz się przeczołgać przez tunel lęku, gniewu, żalu. Zakładasz woskową maskę. Wosk, którego nie topią żadne łzy. Budzisz swojego potwora. Nie ma dotyku. Słów. Muzyki. Smaku. Jest ból, który zmienia cię w pokiereszowane zwierze. Z gardła sypią się ostre, kanciaste grudy. Przysypałaś nimi swoje myśli.

Tunel, to przestrzeń, w której zadajesz ciosy na oślep. Nie ma tu żadnego punktu odniesienia.

Tunel jest jednak tylko poczekalnią. Przychodzi ten moment... Pies wygania cię z łóżka. Czarny czas łypie siwym okiem. Ale zwierze to zwierze. Zakładasz dwa swetry, czapkę, szal. Motasz ciała w zwoje wełnianego ciepła. Idziesz w górę stromym zboczem tuż za domem. Pies gna przed tobą. Cały unurzany w psim „teraz”.

Wspinasz się na skałę. Wszystko co masz, to chwila, którą trzymasz w garści. Zmrożone liście pod nogami. Śnieżka ubrana w kożuch mgieł. Ukryte w szarościach czerwone krople dzikiej róży. Stajesz na skraju skały. Słuchasz topniejącego śniegu. Wilgotne ramiona drzew uwięziły niewielką żyłę światła. Bierzesz ją jak skalpel i przecinasz na pół woskową maskę.

W tunelu majaczy nędzna postać. Próbujesz ją objąć. Jest potwornie zmęczona. Zasypia ci na ramieniu. Głaszczesz ją po włosach, próbując usłyszeć jej szept. Ostrożnie znosisz ją na dół. Robisz jej herbaty z lipy, z imbirem i miodem. Po pół godzinie delikatnie przypominasz jej, że musi upiec chleb, zrobić obiad, odebrać syna z przedszkola, odpisać na maile, pobawić się z dziećmi w wilka i świnki, dokończyć książkę, dokończyć malowanie krzeseł, nakarmić
koty i psa, przytulić się do męża, zrobić pranie i jeszcze jeden drobny szczegół... raz jeszcze zacząć żyć.

Żyć. Zaplatać światło w mrok. Wdzięczność w żal. Poczucie niekończących się możliwości w strach. Wiesz, że twoim najważniejszym zadaniem jest nie pozwolić by zamordowano twoje marzenia. Wiesz, że będziesz szła wąską ścieżką. Pod wiatr. Z piaskiem między zębami. I będziesz sobie wierna.