wtorek, 8 listopada 2016

SIOSTRY SYJAMSKIE


Scena pierwsza. Wysiadasz z auta. Celofan w ręku. Kwiaty, wino, czekoladki. Na twarzy przyklejone poczucie niekończących się możliwości. Strach tylko w opuszkach palców. Znokautowany. Właśnie straciłaś pracę. Sama wybrałaś ten scenariusz.

Scena druga. Siedzisz w aucie nocą. Kaptur na głowie. Opuchnięte oczy. Czerwony nos. Strach dyszy ci do ucha. Na tylnym siedzeniu anioł z diabłem walczą już tylko dla rozrywki. Właśnie straciłaś pracę. Sama wybrałaś ten scenariusz.

Wiesz, że musisz przygarnąć to wszystko. Wtulić się w rozpacz i nadzieję jednocześnie. Czasem wydaje ci się, że smutek i szczęście to siostry syjamskie. Nie potrafisz je rozdzielić, choć wiesz, że jesteś siłą.












Piętnaście lat w bezpiecznym kokonie. Mocna, sprężysta nić. Momentami tkana frustracją i wściekłością. Wór radości i zmęczenia. Najważniejsze sceny rozgrywały się w toalecie. Rozdziawiona gęba błyskająca śmiechem przed lustrem. Pospiesznie połykane łzy na kibelku. Wciąż nowe, młode twarze. Ich entuzjazm. Ich bezmyślna bierność. Kiedy prowadzisz ostatnie zajęcia, odkrywasz w wielu z nich niezwykłe piękno. Mówisz o marzeniach. I o tym, że kiedy zamykasz za sobą jedne drzwi, otwierasz przed sobą nowe.

Otwierasz nowe drzwi. Zamiast pęku kluczy, trzymasz w ręku łańcuszek znaków zapytania. Nie chcesz planować więc piszesz biznesplan. Wolałabyś poczytać książkę więc bierzesz się za malowanie pokoju. Robisz chleb na zakwasie lecz zamiast włożyć brytfanki do piekarnika, zostawiasz je na stole i pieczesz okruchy z wczorajszego ciasta. Wychodzisz na spacer z psem, ale zabierasz ze sobą dwa koty. Kiedy patrzysz na zanurzoną w mgle Śnieżkę, modlisz się był twój mąż mógł z tobą jeszcze wytrzymać.